Forum www.wilki1412.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Polowanie Iv.

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wilki1412.fora.pl Strona Główna -> Polowania / Zakończone Polowania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ivette
Gość





PostWysłany: Czw 16:03, 18 Sie 2011    Temat postu: Polowanie Iv.

W końcu i ja nie mogłam ścierpieć diety złożonej z królików i ryb, a na różnego rodzaju owoce nie mogłam już patrzeć. Zatem postanowiłam wybrać się na wielki łów. Może jakiś jelonek, albo inne parzystokopytne zwierzątko? Chociaż niedźwiadkiem też bym nie pogardziła. Po długiej podróży znalazłam się w odpowiednim miejscu. Lasek, dość rzadki, ale za to obfity w różnego rodzaju krzaczki, które znakomicie nadają się na kryjówkę. Zagłębiałam się coraz bardziej w busz starając się wywęszyć jakiś smakowity obiadek...

Ostatnio zmieniony przez Ivette dnia Czw 16:04, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Darcy
Gość





PostWysłany: Pią 12:27, 19 Sie 2011    Temat postu:

Już z początku, Ivette spotkało znaczne powodzenie. Krótko, zwięźle i na temat: nieopodal, gdzieś wśród gęstej mgły, przebiegł dorosły łoś z ogromnym porożem. Samicy raczej nie dostrzegł, wiec polowanie dosyć szybko, może zakończyć się pozytywnym wynikiem. A nawet jeśli nie, to zawsze warto być optymistą. Ruch ze strony czarodziejki może być raczej pewny, no ale dajmy jej czas na wykazanie się... W końcu: 'nigdy nie mów nigdy'...

Ostatnio zmieniony przez Darcy dnia Pią 12:27, 19 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ivette
Gość





PostWysłany: Pią 18:51, 19 Sie 2011    Temat postu:

Szłam, szłam, szłam, aż w końcu moje ślepia dostrzegły coś więcej, niż różnego rodzaju florę. Natychmiast uskoczyłam w krzaki, które akurat były nieopodal, ale było to działanie zbędne. Łoś - tak wywnioskowałam po dłuższej obserwacji - z wielgachnym porożem mogącym wyrządzić niemałe szkody. Żadnych pochopnych ruchów - postanowiłam skradając się w stronę zwierza wciąż w ukryciu bujnej roślinności. Jego woń była dość wyraźna, więc podążanie tropem rogacza nie powinno być dość trudne. Żeby rzucić jakiś czar, musiałam go widzieć.. Trzeba poczekać, aż jeleniowaty gdzieś przystanie.

Ostatnio zmieniony przez Ivette dnia Pią 18:52, 19 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Darcy
Gość





PostWysłany: Sob 9:08, 20 Sie 2011    Temat postu:

Łoś w dalszym ciągu nie zdawał sobie sprawy z nadchodzącego niebezpieczeństwa. Zwierzę beztrosko skubało sobie źdźbła trawy, popijając również czasem wodę z pobliskiego potoku. Raz po raz jednak, dreptał nieco do przodu, co mogło popsuć efekt zaklęcia Ivette. No ale cóż... Tak łatwo nie ma.. W końcu jednak, ofiara wzięła duży rozbieg, pędząc gdzieś przed siebie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zdradzi miejsce zamieszkania pozostałych łosiowatych. No ale chyba warto się przekonać na własne oczy, ne?
Powrót do góry
Ivette
Gość





PostWysłany: Śro 15:35, 24 Sie 2011    Temat postu:

W końcu łoś się zatrzymał, by poskubać sobie trochę już nie tak soczysto zielonej trawki, jak jeszcze kilka tygodni temu. To była wspaniała okazja na rzucenie mojego zaklęcia. Zaczęłam przypominać sobie kolejne słowa czaru, a tu... mój obiadek postanowił podreperować swoją kondycję dzikim sprintem! Zaklęłam w duchu i popędziłam za nim. Mimo, że rozwinęłam dość dużą prędkość, poruszałam się niemal bezszelestnie. Moje łapy zgrabnie omijały różnego rodzaju patyczki i inne przedmioty mogące wydać głośne dźwięki po stanięciu na nich. Co jakiś czas mój puszysty ogon muskał wystające gałązki, ale nie zwracałam na to uwagi.
Powrót do góry
Darcy
Gość





PostWysłany: Czw 10:53, 25 Sie 2011    Temat postu:

A ofiara pędziła dalej, równie zręcznie omijając każdą przeszkodę. Raz po raz specjalnie tworzyła sobie kręte ścieżki, byle tylko zgubić pędzącą za nią samicę. Szczęście rogacza nie trwało jednak długo. W pewnej chwili stanął nad brzegiem szerokiej i długiej rzeki. Zerknął w prawo, zerkną w lewo... Końca owego zbiornika nie było widać. A ten zwierzak pływać najwidoczniej nie umiał. Okazja była nie do przepuszczenia - jeśli Ivette się pośpieszy sukces ma gwarantowany...
Powrót do góry
Ivette
Gość





PostWysłany: Czw 12:27, 25 Sie 2011    Temat postu:

Uch... Chyba mój obiadek zorientował się, co się święci... Ale ja nie miałam zamiaru rezygnować. Wciąż deptałam mu po piętach, ale moja energia powoli się wyczerpywała. W końcu nadeszło zbawienie - rzeka przepływając przez drogę mojego kochanego łosia. Trzeba było ten dar umiejętnie wykorzystać. Przez mój mózg z prędkością światła przelatywały kolejne myśli. Rzucić czar, czy atakować? W końcu postanowiłam zaatakować. Zbliżyłam się jak najbliżej do ofiary i celując w tętnicę, skoczyłam w stronę rogacza.

Ostatnio zmieniony przez Ivette dnia Czw 12:29, 25 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Darcy
Gość





PostWysłany: Czw 20:24, 25 Sie 2011    Temat postu:

Łoś w ostatniej chwili zdążył zorientować się, co się święci. Odruchowo przykucną, przez co magiczka zamiast skoczyć na niego, wleciała do rzeki. Zwierzę uśmiechnęło się chytrze, wystawiając język do wilczycy, w wyrazie pogardy. Następnie pobiegło przed siebie. Nie odbiegło jednak daleko - mimo gęstej mgły, zarysy jego sylwetki były doskonale widoczne. Jeśli Ivette się pośpieszy, być może jej ofiara nie przepadnie bez śladu...
Powrót do góry
Ivette
Gość





PostWysłany: Nie 13:43, 28 Sie 2011    Temat postu:

Uch... Zamiast wbić się w tętniącą krwią szyję rogacza, wpadłam do wody! Warknęłam bezgłośnie i wyraźnie wkurzona wyskoczyłam z wody. Byłam cała mokra! O nie, ta zniewaga krwi wymaga! Ten okropny łoś jeszcze popamięta swój występek, kiedy będzie zwijał się w przedśmiertnych konwulsjach bólu. Ale wpierw należy przebiegłe stworzonko złapać, więc czas przejść od myśli do czynów. Otrzepałam się pospiesznie i znów ruszyłam w pościg. Moja wściekłość przekładała się na większą energię, co prowadziło do szybszego biegu. odrobinę podgoniłam ofiarę i bez większego namysłu postanowiłam rzucić czar.
- Moro de fuego. - wyszeptałam starając się skupić siłę żywiołu na uformowaniu ściany ognia, która miałaby na celu zagrodzenia drogi ucieczki zwierzęciu. Miałam nadzieję, że próba będzie udana...
Powrót do góry
Darcy
Gość





PostWysłany: Nie 19:14, 28 Sie 2011    Temat postu:

Hah! Gdyby samica z owym zaklęciem wystąpiła jakieś... dwie sekundy wcześniej, atak by się powiódł. Łoś w ostatniej chwili przebiegł miejsce rzucenia czaru przez Ivette, więc ogień nie mógł go nijak dosięgnąć. Zwierz, jak to każdy nierozumny, oczywiście wystraszył się owego żywiołu - ale czy to jakaś nowość? Jak dla mnie - narratora - to normalne, ale ostateczny komentarz zostawmy magiczce, która w tej chwili powinna szybko pozbyć się ognia i ruszyć w dalszy pościg, zanim rogacz całkowicie zniknie z tych terenów...
Powrót do góry
Ivette
Gość





PostWysłany: Wto 11:36, 30 Sie 2011    Temat postu:

F*ck! Ten łoś to rzeczywiście twarda sztuka. Ale ja na pewno nie dam za wygraną. Przeskoczyłam nad ścianą ognia przy okazji gasząc mój wytwór. I dalej w pogoń za zwierzyną. Mimo wszystko nie byłam długodystansowcem, więc znów musiałam się poratować jakimś czarem. Zwolniłam odrobinę bieg skupiając się na zaklęciu. Wbiłam wzrok w moją ofiarę i wypowiedziałam szybko kilka niezrozumiałych dla zwykłego, szarego ludu, słów. Już po chwili poczułam, że skumulowana we mnie energia zaczyna ulatywać w stronę zwierza. Miałam nadzieję, że mój czar polegający na zdezorientowaniu rogacza tak, że zapomni o odwiecznym instynkcie i nie będzie uciekał, zostanie rzucony pomyślnie. Wprawdzie te zaklęcie było przeznaczone w większości do użytku na wilkach, ale cóż szkodzi spróbować?

Ostatnio zmieniony przez Ivette dnia Wto 11:37, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Darcy
Gość





PostWysłany: Wto 13:46, 30 Sie 2011    Temat postu:

Nom, ciekawe... Magia w końcu dosięgła rogacza, który przez chwilę wpatrywał się swoimi czarnymi ślepiami w magiczkę. Gapił się i gapił... Ucieczki w jego planach aktualnie nie było. Czyli, że zaklęcie zadziałało. Teraz samic powinno już pójść gładko...
Powrót do góry
Ivette
Gość





PostWysłany: Śro 10:47, 31 Sie 2011    Temat postu:

W końcu! Zwierz przestał uciekać i wyraźnie zdezorientowany stał wlepiając w moją osobę swoje ślepia. Teraz już wszystko powinno pójść bez problemów. Podeszłam do rogacza i z dogodnego dla mnie miejsca po prostu wgryzłam się w jego szyję, próbując uszkodzić tętnicę. Czułam oszałamiający odgłos bijącego serca i płytki oddech ofiary. Mocniej zacisnęłam kły próbując przewrócić obiadek na ziemię.
Powrót do góry
Darcy
Gość





PostWysłany: Czw 19:05, 08 Wrz 2011    Temat postu:

Łoś, jakby specjalnie na życzenie magiczki, nie uciekał - był zbyt zdezorientowany. Aż na jakikolwiek ruch obronny było za późno... Samica bezbłędnie trafiła w tętnicę, z której po chwili, wypłynęła stróżka krwi. Kap, kap... Szkarłatna ciecz monotonnie skapywała z szyi ofiary, tworząc na ziemi, czerwoną kałużę. Koniec, zarówno życia rogacza, jak i polowania, był bliski.. Ale nikt nie powiedział, że nie da się go przyśpieszyć. Owszem - da się i aktualnie jest idealna ku temu okazja...
Powrót do góry
Ivette
Gość





PostWysłany: Śro 17:24, 14 Wrz 2011    Temat postu:

Za pomocą ostrych, śnieżnobiałych kłów bez problemów przebiłam się przez skórę nadszarpując tętnicę. Już po chwili w pysku poczułam metaliczny smak świeżej, jeszcze ciepłej krwi. Kilka razy potrząsnęłam łbem rozrywając doszczętnie tak potrzebny zwierzęciu narząd. Położyłam ofiarę, a raczej jej truchło na ziemi odrywając kły od ciała. Uniosłam łeb nieznacznie wyżej rozglądając się. Gdy nie wyczułam żadnego niebezpieczeństwa, postanowiłam zabrać się za jedzenie. Już wybrałam sobie dobre miejsce na zaczęcie posiłku, gdy do moich uszu dotarł donośny skrzek. Zwróciłam łeb w stronę dźwięku. W krzakach coś zaszeleściło, po czym na polanę wyskoczył kruk machając kilka razy skrzydłami. Ptak przekrzywił głowę spoglądając na mnie jednym ze swoich oczu. Przez parę chwil zwierzę stało bez ruchu, ale po krótkim namyśle zbliżyło się do truchła, wciąż trzymając się jak najdalej od mojej osoby. Z zainteresowaniem obserwowałam poczynania stworzenia. Kruk począł rozrywać płat skóry, by dostać się do mięsa na zadzie. Nie zwracając więcej uwagi na skrzydlatego towarzysza, zaczęłam jeść. Po kilku minutach już syta znów spojrzałam w stronę ptaka. Wciąż tam był i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Mruknęłam coś pod nosem i wypowiadając proste zaklęcie, kazałam resztkom jedzenia unosić się za mną w powietrzu. Ruszyłam przed siebie, a dokładniej, do spiżarni watahy ognia.

z.t.


Ostatnio zmieniony przez Ivette dnia Śro 17:26, 14 Wrz 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wilki1412.fora.pl Strona Główna -> Polowania / Zakończone Polowania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin